
Regaty w okresie wakacyjnym mają to do siebie, że piszący sprawozdania zapominają na urlopie o swoich obowiązkach. Cóż, sypię głowę popiołem, zakładam pokutny wór i piszę, bo zaraz prezes połamie mi palce i będę musiał pisać na klawiaturze językiem, a to dość trudne…podobno ☺.
Nord Cup w dobie pandemii był rozwleczony na kilka tygodni i z pierwotnego planu wyszły nici, ale na szczęście 11 i 12 lipca stanęliśmy na starcie. Od wielu lat uważałem że NC ma swój urok i standard , pomimo drobnych wpadek czy niedogodności, uważałem że warto tam być, ale może od początku.
Przez zawirowania mogłem dotrzeć do Górek dopiero w sobotę, co nie było aż takim wyzwaniem, zważywszy, że mam coś ze 20 km do nich. Zapisy przez internet ułatwiają proces rejestracji i później już tylko szybki meldunek w biurze i taklowanie. Wszystko sprawnie i z uśmiechem.
Wiatru w marinie za dużo nie było, ale mieliśmy meldunki, że na zatoce jest dobrze. Flota regatowa wyglądała dość przyzwoicie: 11 – Korsarzy, 14 – 505 i 6 – J70. Na pewno organizatorzy liczyli na więcej, ale patrząc na ogólną sytuację w kraju, to uważam, że było dobrze. Na akwenie rzeczywiście było dobrze, wiatr z każdym kwadransem trochę dorzucał na skali. Morze troszkę falowało, co dawało dodatkowe przeżycia ( szczególnie dla tych, co nie byli na NC17, bo teraz to było lajt) . Chlapało z dołu, parę razy z góry, ale generalnie naprawdę było fajnie . Przewrotek nie było za dużo i z tego co zauważyłem, raczej tylko na pełniaku się one przytrafiały. Były też awarie sprzętu i drobne stłuczki 😉 na szczęście nikt nie trafił na nosze, a i sprzęty były systematycznie odbudowywane (kto by pomyślał , że stolik szotów grota może się odkręcić? – ja nie, więc po dwóch wyścigach z trudem wracamy do mariny).
Na brzegu, jak to na brzegu, bywa piwko , jedzenie , naprawy i rozmowy dłuższe lub krótsze.



Drugi dzień na start, warunki podobne tyle że z tendencją opadającą, więc ostatni wyścig jest już naprawdę spokojny . My po naprawie, ale z duża stratą, raczej eksperymentujemy, niż się ścigamy, a dodatkowo złe decyzje wyścigowe raczej nam nie pomagają ☺. Natomiast z przodu się dzieje, walka o 1 miejsce jest twarda i nikt jeńców nie bierze, a i ostatnie miejsce na podium ma co najmniej dwóch, jak nie trzech kandydatów.
Koniec. Podsumowaniem regat dla mnie jest mój szeroki uśmiech z zabawy na wodzie i z rywalizacji, pomimo słabego wyniku. Uśmiech Toli, bo było super. Uśmiech nowych Kasi, Michała i Marcina, że było super. Radość zwycięzców Wojtka i Łukasza, ale i tych za nimi, czyli Roberta i Piotra oraz Marcina i Piotra.
Owieczka.
P.S. Foto by B.Modelski.