Pierwsze kroki
Decyzja zakupu lodki klasy Korsarz zapadła w 1999 roku, po latach pływania na Omedze turystycznej, Orionie i tym podobnych jednostkach postanowiłem nauczyć się pływać na desce surfingowej...
Próby nauki trwały dwa sezony i skończyły się taka refleksją: do czego jest mi to potrzebne?... Żeglowanie na stojąco, ciągłe wpadanie do wody??!! NIE...
Przecież mogę kupić jakąś łódkę regatową i czerpać przyjemność z pływania w ślizgu na siedząco! Pytanie tylko jaką łódkę kupić? Oczywiście pierwszym kandydatem była 470-tka lecz po konsultacjach z ludźmi znającymi sie na rzeczy, stwierdziłem że jestem za ciężki na 470-tke.
Poza tym nie miałem zbyt wielkiej ochoty ścigać się z ludźmi, którzy spędzają pól życia na wodzie, a ja najwyżej 3 tygodnie w roku... Krótko chodził mi po głowie Finn, ale samotne pływanie wydało mi się raczej nudne.
Następny pomysł to Pirat, ta łódka spełniała wszystkie warunki jakie sobie postawiłem, a jednak w roku 2000 kupiłem (za namowa dobrego kolegi Andrzeja Daleckiego) łódkę klasy Korsarz. Kiedy Andrzej opowiadał mi o tej klasie to czułem, że jest to cos czego szukam. Piękna linia, rożnego rodzaju materiały, spinaker, trapezy...
Wiele lodek tej klasy jest z drewna i są one w większości dobrze utrzymane.
Klasa Korsarz była i jest nadal produkowana przez najlepsze niemieckie stocznie jachtowe, prawdopodobnie z tego powodu lodki te nawet po 40-50 latach są w dobrym stanie i nie wymagają wielu remontów (jak sie o nie dba).
Nie wiem oczywiście czy mój Korsarz był pierwszym Korsarzem w Polsce, ale wiem jedno: ten Korsarz tak spodobał sie wielu miłośnikom żeglarstwa, ze juz po 3 latach pływało po naszym Jeziorze Charzykowskim 10 lodek tej klasy...
Pozdrawiam i zapraszam do wspólnej zabawy
Bogdan Knitter