REGATY O PUCHAR WÓJTA GMINY LUDWIN 2020 - sprawozdanie
- Szczegóły
- poniedziałek, 13, lipiec 2020 20:44
Jakie są regaty każdy wie. Cztery boje, gwizdek i statek komisji. No i chętni do ścigania się. Brzmi prosto, ale przecież dobrze wiemy, że regaty to również wszystko to co dzieje się od wyjęcia łódki z garażu aż do jej w nim schowania. Na tych regatach dzieło się wiele i do późnych godzin nocnych. Ale po kolei. Regaty sędziowała Zuzanna. Sędziowała tak jak było trzeba to znaczy górna boja była pod wiatr (o ile akurat wiał) a flagi pojawiały się o pełnych minutach. Ze względu na niezwykle kulturalny w tej flocie styl bezkolizyjnego pływania, (wulgarne słowa słychać było rzadko i raczej były wypowiadane pod nosem :P) sędzina nie miała do rozpatrzenia żadnych protestów, a stolik do którego nie mieliśmy zielonego nakrycia, świetnie służył nam do konsumpcji. Obiady bo o nich myślę były poematem na temat jedzenia. Odą do wszystkich smaków. Skomponowane we właściwych proporcjach dały nie tylko przyjemne uczucie sytości, lecz nawet (mam wrażenie) przytrzymały nas przy stole w leniwych pozach dłużej niż zwykle, tak, by każdy mógł delektować się nimi jeszcze intensywniej. Wszystko to zasługa Gosi. Za pełne brzuchy niech jej będzie chwała! Nie brakowało też napojów alkoholowych. Na nasz regionalny trunek nie było mocnych. Zostało do dziś a przecież nie próżnowaliśmy... Nie da się nie wspomnieć o pomocy Bartka, Rysiaczka i Szymona, bez których nie mielibyśmy ani zdjęć, ani dźwięków sygnałowych na czas, ani pewności, że jest ktoś kto nad nami czuwa. |
![]() |
Może do rzeczy. Wyścigi odbywały się w sobotę i niedzielę. Pierwszy dzień przyniósł pogodę słoneczną i słabowiatrową. Zmienne warunki wiatrowe – pamiętajmy, że Piaseczno jest zbiornikiem małym – dały możliwość walki o dobre miejsca wszystkim. Nie było oczywistych liderów bo wiatr potrafił niekiedy wspomóc tych z tyłu, przodu nie zaszczycając nawet chuchnięciem. Siłą rzeczy zdarzało się również dokładnie odwrotnie. By być w czubie wystarczyło być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Ot filozofia :D Drugi dzień to wiatr stabilniejszy i silniejszy. Pojawiły się więc sylwetki załogantów na trapezach, a sternicy musieli ruszyć tyłki za burty. Łódki pędziły tak, jakby załogi chciały jak najszybciej znów znaleźć się z widelcem i nożem przy Gosiowych specjałach. W końcu to Piknik. W dwa dni przepływaliśmy 7 biegów. Liczne odkrętki sprawdzały nasz refleks i szybkość w podejmowaniu decyzji. Siła wiatru pozwoliła na przyjemne żeglowanie. A atrakcje na brzegu na przyjemne wypoczywanie. Świetne spięcie wszystkiego, co wiąże się z wszystkimi aspektami organizacji Pikniku należą się Jerzemu - za co w imieniu swoim i myślę wszystkich przybyłych - wielkie dzięki. Jestem przekonany, że czas spędzony nad Piasecznem, okazał się dla wszystkich niezwykle przyjemnym. No może poza tymi, którzy próbowali spać, gdy na dobre rozkręcała się przy ognisku sekcja perkusyjna. |
![]() |
Do zobaczenia następnym razem Janusz Winiarczyk |